2013-10-30

Erica Bauermeister "Szkoła niezbędnych składników"

Powieści z gotowaniem w tle towarzyszą mi od jakiegoś czasu. Przeczytałam ich sporo. Na moim drugim Fraszkowym blogu wspominałam "włoskie" lektury przy okazji wyśmienitego dania "pappadrelle con spinaci". Były to książki różnych autorów, dla których motywem wspólnym są Włochy i włoska kuchnia: Frances Mayes „Pod słońcem Toskanii”, Peter Pezzelli „Kuchnia Fransecki”, Marlena de Blasi „Tysiąc dni w Toskanii”, Penelope Greek „Rzymskie Dolce vita”, Elizabeth Gilbert „Jedz, Módl się, Kochaj”, Cristin Harmel „Moje rzymskie wakacje”, Nika Jabłonowska „Miłość z bazylią w tle.


Tym razem wraz z główną bohaterką Lilianą jesteśmy w Stanach Zjednoczonych, do Włoch daleko, ale i włoski akcent także pojawia się w tej powieści za sprawą włoskiej kuchni i jednej z bohaterek powieści - Antonimy oraz podróży do Włoch żony jednego z bohaterów tej powieści. Trzeba Wam wiedzieć, że książka "Niezbędne składniki:" składa się 9 opowieści ściśle ze sobą powiązanych za sprawą 8 kursantów w szkole gotowania Liliany. Jedna opowieść poświęcona jest dzieciństwu Liliany i temu, jak stałą się świetną kucharką i restauratorką. Liliana nie miała łatwo, była wychowywana tylko przez matkę, a słowo wychowywana trzeba wziąć w cudzysłów. Jej matka po odejściu męża całkowicie zatraciła się w literaturze. Czytała klasykę i zatracała się w niej dzień po dniu, Liliana, gdy tylko mogła przejęła obowiązki matki w domu, a najbardziej ulubiła sobie kuchnię i gotowanie. Trafiła też w swoim życiu na dobrą duszę - panią z pobliskiego sklepiku, która dostarczała jej wszelkich składników do eksperymentowania. Przez wiele lat praktykowała gotowanie. Niewiele wiemy o jej młodości, lepiej poznajemy ją w jej restauracyjnej kuchni, gdy w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca restauracja jest zamknięta, a Lili zajmuje się swoimi kursantami. Jest to już kolejna grupa kursantów, i jak się później okaże, ta własnie grupka przypadkowych ludzi staje się dla niej szczególnie bliska.

Wśród uczestników kursu gotowania znajduje się Claire - żona i matka dwójki małych dzieci. Kurs gotowania jest prezentem od jej męża, aby mogła choć na chwilę wyrwać się z domu od dzieci. Ponadto jest także dowodem miłości, gdyż właśnie w tej, a nie innej restauracji mąż Claire się jej oświadczył. 

Kolejną bohaterką jest Chloe, niezbyt zręczna dziewczyna, która pracuje jako kelnerka. Jej cechą jest niepewność i niezdarność, ciągle coś upuszcza i tłucze, a przez to musi często zmieniać pracę. W jednej z restauracji poznaje młodego kucharza, zostają parą, ale nie są zbyt dobrze dobrani. On arogancki, pewny siebie, zawsze gra pierwsze skrzypce w związku, ona potulna i poddana, pozostaje przez jakiś czas pod jego urokiem. Gdy traci pracę w restauracji, w której pracuje jej chłopak, trafia do restauracji Liliany jako pomoc w kuchni i tam odkrywa uroki gotowania. Lilian widzi jej zafascynowanie gotowaniem i postanawia podarować jej kurs gotowania, co dziewczyna z wdzięcznością przyjmuje. Podczas kursu Chloe nabiera pewności siebie i szybko się uczy sztuki gotowania. Rozstaje się w końcu także z niezbyt sympatycznym facetem, co jej bardzo dobrze robi, bo w końcu uwalnia się od osoby, która jej nie kochała i nie szanowała. 

Włoszka Antonina to kolejna kursantka. Jej historia nie jest tak dramatyczna jak Chloe. Ona trafia na kurs, bo tęskni za ojczyzną i dobrym jedzeniem. Mimo, że miewa ambiwalentne uczucia w stosunku do swojej ojczyzny i rodaków, potrafi docenić nieprzewidywalność nowego dla niej świata. Zawodowo jest dekoratorką wnętrz i agentem nieruchomości. Gdy chce sprzedać pewien dom, zaprasza potencjalnych kupców do domu, w którego kuchni dla nich gotuje. Potencjalni kupcy chcieli całkowicie zmienić wystrój kuchni, bo ich zdaniem stary i zabytkowy piec nie komponuje się z ich wyobrażeniem o przytulnej kuchni. Dzięki temu zabiegowi dom zyskał autentyczność, a kupcy zachwycili się i potrawami Antoniny i kuchnią.

Tom, to nie jedyny mężczyzna w tym kobiecym, jak dotąd gronie. Tom miał cudowną, kochającą gotować żonę, która umarła na raka. Odchodząc wymogła na Tomie obietnicę, że nie przestanie gotować. Tom nosi w sobie wiele wspomnień o swojej żonie, o ich pierwszym spotkaniu, o podróży poślubnej do Włoch, gdzie Charlie z pasją uczyła gotować się od włoskiej nonny, u której się zatrzymali. Z każdym spotkaniem Tom doświadcza coraz większego spokoju i pogodzenia się z losem. Od pierwszego spotkania Tom uważnie obserwuje Lilianę, a gdy z każdym kolejnym spotkaniem odkrywa, że jest w niej taka sama pasja gotowania, jak u jego żony, jego serce coraz bardziej skłania się ku młodej restauratorce.

Isabelle to starsza pani, która nie zawsze pamięta dzień wczorajszy, za to wspomnienia młodości są w niej bardzo żywe. Z dnia na dzień zatapia się we wspomnieniach i traci kontakt z rzeczywistością. Gdy zmarł jej mąż postanowiła przenieść się do letniego domku nad oceanem, gdzie postanawia żyć według własnych zasad, w końcu niezależna. Podczas kursu gotowania wracają do niej wspomnienia związane z mężem i rodziną. 

Helen i Carl to wieloletnie małżeństwo, które ma dużo czasu i wspólne zainteresowania. W trakcie gotowania zapachy i faktury składników przywodzą wspomnienia. Helen dawno temu już w trakcie małżeństwa z Carlem poznała miłość swego życia. W momencie, gdy postanowiła powiedzieć o tym mężowi, gdy wspólnie zasiedli, jak każdego dnia do stołu, przy którym omawiali wszystkie wspólne sprawy, i gdy zorientowała się, że on zupełnie nie domyśla się co ona chce mu powiedzieć, zobaczyła bezgraniczną miłość w jego oczach i została z nim. Trzeba dodać, że przez resztę swoich dni stanowili bardzo zgodne i udane małżeństwo. 

Ostatni już uczestnik poniedziałkowych spotkań kulinarnych to Ian - informatyk, który do kursu gotowania podchodzi jak do programowania. Kupuje podręczniki gotowania, aby dowiedzieć się o co w tym chodzi. A po trosze także przez swoją ambicję. Kurs gotowania w restauracji Lilian dostał od swojej matki, która nigdy nie gotowała, bo była malarką. Ian początkowo jest na matkę wściekły, za ten podarunek. Jednak z każdym kolejnym gotowanym na kursie daniem, zaczyna doceniać jej gest. Poza tym wpada mu w oko Antonina, którą ostatecznie zaprasza na kolację własnoręcznie przez siebie ugotowaną - dodać trzeba, że wybrał ciężki temat, bo kuchnię włoską. 

Książkę przeczytałam z przyjemnością. Miłośnikom lekkiej lektury i dobrej kuchni polecam. I choć w książce nie ma konkretnych przepisów na gotowane przez kursantów potrawy, czego bardzo żałowałam, to można się nimi zainspirować. Na gotowanie homarów jeszcze się nie zdecydowałam, ale to tylko kwestia czasu :-)

2013-10-08

Joanna Chmielewska

Wczoraj (7 października 2013) zmarła w wielu 81 lat Joanna Chmielewska - pierwsza dama polskiego kryminału, jak ją określają media. Pisała nie tylko kryminały, ale i powieści obyczajowe oraz książki dla młodzieży, a także słuchowiska. Z jej książkami zetknęłam się jako nastolatka. Pierwszą książką, jaką przeczytałam było"2/3 sukcesu". Potem były kolejne: "Zwyczajne życie", "Większy kawałek świata", "Wielkie zasługi", "Ślepe szczęście".




Później "rzuciłam się" na książki dla dorosłych, choć dorosła jeszcze nie byłam. Zaczęłam od "Leasia", potem był "Klin" i kolejno: "Wszyscy jesteśmy podejrzani", "Krokodyl z Kraju Karoliny", "Całe zdanie nieboszczyka", "Wszystko czerwone", "Romans wszechczasów", "Boczne drogi", "Upiorny legat", "Studnia przodków", "Szajka bez końca", "Dzikie białko", "Wyścigi". I jakiś czas temu: "Bułgarski bloczek", "Dwie głowy i jedna noga", "Pech", "Zapalniczka". I nie są to wszystkie książki pani Joanny. Napisała ich dużo więcej. Była bardzo płodną pisarką, czasem wydawała po 2, 3 książki w roku.


Książki tej pisarki przede wszystkim mnie rozśmieszały. Jej kryminały nie były straszne, ale zabawne właśnie. I takie kryminały lubię. Nie przepadam za mrocznymi, ziejącymi grozą, ocierającymi się o thrillery kryminałami. I za wszystkie książki Pani Joannie dziękuję, zwłaszcza za te, których jeszcze nie przeczytałam.


2013-10-03

Janusz L. Wiśniewski "Intymna teoria względności"

Tomik opowiadań, niepozorny i cienki raczej, zgarnęłam z bibliotecznej półki, bo prozę Wiśniewskiego znałam już z takich tytułów jak:
  • "Samotność w sieci",
  • "Zespoły napięć", 
  • "Los powtórzony", 
  • "Bikini", 
  • "Martyna i inne opowiadania",
  • "Łóżko" - opowiadania.
I nie są to zapewne ostatnie książki, jakie przeczytam tego autora. Napisał ich jeszcze kilkanaście, m.in. książkę "Czy mężczyźni są światu potrzebni?", którą bardzo chciałabym przeczytać, została mi polecona :-)



Opowiadania zawarte w tym tomie są niesamowicie mocne i ... niejednoznaczne. Pokazują, że nie ma jednej obowiązującej, oficjalnej prawdy. Każdy z nas ma swoją własną prawdę i w żaden sposób nie da się jej podważyć. Wszystko jest względne, zależy z której strony popatrzymy na dane zdarzenie. Opowiadanie o mężu, który jednocześnie znęca się nad żoną i oddaje nerkę bratu, a w momencie, gdy żona składa pozew o rozwód, on umiera w wyniku powikłań. Albo opowiadanie o chorych na AIDS, z którego dowiadujemy się, że dotyk uśmierza ból, pozwala chorym dłużej żyć. Chory człowiek jest codziennie przez swoją żonę masowany, wcierane są w niego kremy i maści i on żyje najdłużej... umiera najdłużej. Tylko czy przedłużanie w tym wypadku życia w ten sposób jest miłością czy torturą. Trudno to ocenić. Może nie ma po co oceniać. Może wystarczy żyć zgodnie ze swoją prawdą, gdy poznanie prawdy innych nie jest nawet możliwe, bo nie mamy nawet cienia szansy zbliżyć się do jej poznania. Nigdy nie będziemy razem patrzeć na ten sam horyzont, nigdy nasze uczucia nie staną się uczuciami innych, nasze cierpienie, nie stanie się cierpieniem nawet najbardziej kochającej osoby. Człowiek jest samotną wyspą, zawsze nią pozostanie, bez względu na ogrom empatii, jaką jest w stanie dać mu inna osoba. 

Czy warto przeczytać te krótkie, czasem dwu trzy stronicowe opowiadania. Warto. Są jak zimny prysznic, jak powiew ostrego powietrza, jak spojrzenie w przepaść, otwiera oczy i pozwala choć na chwilę zatrzymać się w tym pędzącym świecie i zastanowić się nad absurdalnością świata i praw w nich zachodzących.