2013-12-28

Fannie Flagg "Witaj na świecie, maleńka"

Kilka dni w łóżku sprawiło (dopadło mnie i to na same Święta okropne choróbsko, na szczęście już z niego wychodzę), że w końcu miałam czas poczytać. Z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po książkę Fannie Flagg (właściwie Patricia Neal) "Witaj na świecie, maleńka". Pani Flagg jest autorką "Smażonych, zielonych pomidorów" - książki nie czytałam, ale film oglądałam i to kilka razy. Wspaniały film według powieści tej autorki był wystarczającą rekomendacją, aby zapoznać się z treścią "maleńkiej". Poza tym kiedyś przeczytałam książkę pt. "Disy Fay i cudotwórca" tej autorki, i nawet jeśli wtedy nie zachwyciła mnie za bardzo, to postanowiłam dać pani Flagg drugą szansę. I nie zawiodłam się, książkę czytało się z wielką przyjemnością, w zasadzie nie mogłam się od niej oderwać.


Autorka sprawnie snuje opowieść o życiu  Deny Nordstrom, dawkując czytelnikom wzruszenia i śmiech. Do jej świata wkraczamy, gdy jest sławną, piękną i uwielbianą przez wszystkich prezenterką telewizyjną. Prowadzi wywiady ze sławnymi i znanymi ludźmi: politykami oraz gwiazdami show biznesu. Ma bezwzględnego szefa Irę, który zrobi wszystko, aby podnieść oglądalność swojej stacji. Jest brutalny i nie gra fair. Znajduje żenujące fakty z życia sławnych ludzi i każe je wykorzystywać młodej prezenterce. Dena początkowo nie zastanawia się nad krzywdą, jaką wyrządza sowim rozmówcom, ale gdy Ira prosi ją o zadanie krępującego pytania znajomej Deny, ta zaczyna zastanawiać się, w jaki sposób postąpić. Decyzja, jaką wtedy podejmuje zmieni jej życie. O tej decyzji dowiaduje się sławny prezenter TV Howard Kingsley, z tzw. starej szkoły, w której chodziło o rzetelność informacji w wiadomościach, a nie o oglądalność. Jest on znajomym owej damy, z którą ostatecznie Dena nie przeprowadza wywiadu. Howard i Dena zaprzyjaźniają się, a on przedstawia jej swój punkt widzenia na temat wiadomości telewizyjnych: stary dobry świat rzetelnej TV się kończy, a zajmują go szuje pokroju jej szefa, aby zdobyć oglądalność, pieniądze i władzę, a jemu nie pozostaje nic innego, jak wycofać się. Ta znajomość powoduje, że Dena zmienia powoli swoje poglądy na pracę w telewizji.

Akcja prawie sześciuset stronicowej powieści toczy się w kilku miejscach (Nowy York, Elmwood Springs w Missouri, Selma w Alabamie, Dallas Teksas, Waszyngton, San Francisco w Kalifornii i wiele innych) i rozgrywa na przestrzeni kilku dziesięcioleci, od II wojny światowej do lat osiemdziesiątych. Poznajemy w niej całą historię Deny, ale autorka nie prowadzi akcji chronologicznie, więc czytelnik w zasadzie prawie do samego końca nie wie, dlaczego pewnego Bożego Narodzenia matka Deny porzuca ją i znika bez śladu. Życie bez kochanej matki, jedynego rodzica, bo ojciec zginął na II wojnie, nie jest łatwe. Tę traumę może wyleczyć tylko miłość, ale Dena opracowała do perfekcji plan na swoje życie, w którym nie ma miejsca na miłość, za to jest wielki twardy mur, którym odgradza się od uczuć oraz ludzi. Praca w TV pochłania ją do tego stopnia, że zaniedbuje zdrowie. Stres, nadmiar pracy, zła dieta i wyczerpanie psychiczne, bo Denę wciąż dręczy tamto samotne Boże Narodzenie, sprawia, że trafia najpierw do jednego, a potem do kolejnej pani psychiatry, która próbuje pomóc jej uporać się z "demonami" przeszłości. Jednak nie da się pomóc komuś, kto pomocy nie chce. W życiu Deny pojawia się dawna znajoma ze szkoły średniej. Sookie, jedyna prawdziwa przyjaciółka, która wiedziała, że matka Deny ją opuściła, mieszkała z nią w jednym pokoju w internacie. Sookie będzie dla Deny oparciem w trudnych chwilach i Dena powoli zacznie otwierać się na przyjaźń. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Dena nie ma rodziny, ale w Elmwood Springs wciąż żyją jej krewni - Norma i Macky Warrenowie oraz ciotka Elner (cioteczna babka Deny). Jej krewni śledzą karierę Deny i pragną jej odwiedzin. Jednak staje się to dopiero wtedy, gdy Dena po poważnej chorobie trafia do nich na rekonwalescencję. W tym malowniczym miasteczku odnajduje upragniony spokój o raz informacje na temat swojej matki. Odkrywa dom sąsiadki Doroty i wynajmuje go, aby w nim zamieszkać z ukochanym i nigdy już nie wrócić do Nowego Jorku.

Jeśli chcecie dowiedzieć się, co stało się z matką Deny i za kogo wyszła Dena - koniecznie przeczytajcie tę książkę.

Myliłby się ten, kto myśli, że w tej historii gładko zmierzamy do finałowego happy endu. Fannie Flagg w swej powieści nie tylko zmierza się z bezwzględnym światem mediów lat siedemdziesiątych, porusza tu także kwestie uprzedzeń rasowych, nam Europejczykom zupełnie obce. Czym jest 1/16 domieszki murzyńskiej krwi? Czy coś takiego może zniszczyć komuś życie? Ta kwestia bardzo mnie poruszyła. Jest to jednocześnie książka o tym, że siła tkwi w jedności z rodziną i przyjaciółmi, że dzięki nim można poradzić sobie z wieloma problemami, gdy sami nie dajemy sobie z nimi rady. Odgradzanie się od innych murem obojętności nie chroni nas przed zranieniami i rozczarowaniami. Lekarstwem zawsze jest miłość i otwarte serce.

2013-12-24

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia



***
Piękna jest radość w Święta, ciepłe są myśli o bliskich,
niech pokój, miłość i szczęście otoczy dzisiaj nas wszystkich.
***
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i 
Szczęśliwego Nowego Roku

2013-12-10

Dominique Loreau "Sztuka prostoty"

Jeśli myślisz o odgruzowaniu domu z nagromadzonych przez lata rzeczy, to teraz jest na to dobry czas. Przedświąteczne porządki temu sprzyjają. Niepotrzebne rzeczy możesz oddać innym, możesz je sprzedać, albo po prostu wyrzucić. Czasem latami zbieramy tzw. "przydasie", które jak się okazuje nie przydają się nigdy, a zajmują naszą przestrzeń, także nasze myśli i absorbują naszą energię, np. przechodząc obok szafy czy schowka, za każdym razem przypominamy sobie, że trzeba tam posprzątać, ale wciąż z niewiadomych powodów nie robimy tego. Książka Dominique Loreau "Sztuka prostoty" na pewno Ci w tym pomoże.

(w kolejce czeka do przeczytania "Sztuka umiaru" tej samej autorki ;-)

Pierwszy raz na wzmiankę o tej książce natknęłam się około roku temu, w recenzji w magazynie Sens lub Zwierciadło, nie pamiętam już dokładnie. Recenzja ta zainspirowała mnie do zrobienia takich generalnych porządków, a że byłam przed przeprowadzką, takie pozbywanie się zbędnych rzeczy było mi bardzo na rękę. Warto od czasu do czasu zrobić takie porządki - bardzo "odświeżają" naszą przestrzeń i nas samych także :-)

Książkę pożyczyła mi jakiś czas temu do przeczytania koleżanka. Nie czytało się jej lekką, być może to za sprawą tłumaczenia. Sens i przesłanie, jaki ze sobą niesie jest mi bliskie i coraz bliższe: mniej rzeczy, ale za to lepszej jakości. Uczę się zresztą tego cały czas. Kilka razy zastanawiam się nad kupieniem kolejnych ubrań, czy rzeczy do domu. Nie mam zresztą z tym za bardzo problemu, bo bibelotów i "kurzołapek" (rzeczy, które stoją na półkach i zbierają kurz) nie lubię za bardzo. Ale czasem, jak np. przed świętami tracę głowę i chciałbym kupić wszystkie te świecące i błyszczące ozdobne drobiazgi.

Ok. miało być o książce. Podzielona jest na trzy części: Pierwsza zatytułowana "Materializm i minimalizm" mówi o przewadze minimalizmu, piękna, estetyki i prostoty nad konsumpcyjnym stylem życia. W pierwszej kolejności uprzątnijmy przestrzeń wokół nas - radzi Dominique Loreau. Pozbądźmy się nadmiaru, który męczy i ogranicza. Autorka ponadto podaje sposoby, co dla każdej kobiety będzie bardzo ważne, na skomponowanie idealnej garderoby. Jak mieć mało, ale za to pięknych i użytkowych rzeczy. Kobiecie wystarczy kilkanaście ubrań, a w tym wypadku mniej znaczy lepiej. Radzi, jak znaleźć swój styl, jak wybierać klasyczne płaszcze i torebki, które mają nam służyć na lata. Autorka "Sztuki prostoty" pisze w tej części o maksymalnym upraszczaniu życia, podaje praktyczne rady oraz tzw. checklisty, które bardzo ułatwiają porządki oraz zakupy. Zdanie, że: "Kobieta powinna myśleć przede wszystkim o swoim zdrowiu, urodzie i finansach." - bardzo mi się spodobało.

Kolejna część nosi tytuł "Ciało" i poświęcona jest pielęgnacji ciała naturalnymi kosmetykami oraz właściwej diecie, gdzie znów mniej, znaczy lepiej. To w tej książce przeczytałam o oleju kokosowym, który polecałam na moim drugim fraszkowym blogu do pielęgnacji ciała.

Trzecią część Dominique Loreau nazwała "Umysł" i poświęciła ją świadomemu poznawaniu siebie. Cytat z Platona poprzedzający ten rozdział jest podsumowaniem i jednocześnie zapowiedzią tego, czego się po tym rozdziale możemy spodziewać: "Absurdem jest być nieświadomym samego siebie, kiedy chcemy poznać całą resztę." Z tej części dowiemy się, że możemy kontrolować nasz umysł oraz, że może siebie tworzyć i definiować na nowo w zasadzie każdego dnia. A ponadto możemy się stać najlepszą wersją nas samych. Moim zdaniem, podjęcie takiego wysiłku warte jest zachodu.

Autorka zadedykowała swoją książkę: "Wszystkim, którzy chcą żyć skromniej - a więc lepiej - pod względem materialnym, fizycznym, psychicznym, duchowym, by pomóc im odkryć niezmierzony potencjał, jaki mają."