2015-07-28

Cyril Massarotto "100 czystych stron"

Ta książka wpadła mi w ręce przypadkiem. Wydana dużą czcionką o objętości na jeden wieczór, więc przeczytałam. Później sprawdziłam, że autor sławny jest z innej książki "Bóg jest moim kumplem", której jak dotąd nie udało mi się przeczytać, gdyż po lekturze "100 czystych stron" jakoś nie skusiłam się, aby poszukać tej pierwszej. Książka napisana jest bardzo prostym językiem, czasem zbyt prostym - ale być może to wina tłumaczenia. Czy warto ją przeczytać. W sumie tak, choć jak dla mnie ma zbyt prostą fabułę i zbyt oczywisty morał.


Główny bohater nie ma imienia - to zauważyłam dopiero, gdy skończyłam czytać książkę - być może to taki zabieg literacki, że każdy z nas może być tą postacią. Wszystkie inne postaci mają imiona. Jest była żona głównego bohatera - Julia z córką - Charlotte, która później okazuje się córką głównego bohatera. Jest przyjaciel głównego bohatera - Mick - wierny, wspaniały, taki, którego każdy chciałby mieć. Jest ukochana głównego bohatera - Clarisse. Są też dwie jego siostry - Marie i Solene.

Głównego bohatera poznajemy, gdy odczytywany jest testament jego dziadka. Obie siostry dziedziczą dobra materialne, a on - najukochańszy wnuk - nic, a dopiero później okazuje się, że jedynie czysty 100 kartkowy zeszyt. Ale zeszyt jest niezwykły, o czym dziadek informuje wnuka w liście. Każda strona pozwala na przeniesienie się w przeszłość do konkretnego wspomnienia - wystarczy zapisać je na czystej kartce. I nasz bohater przenosi się do przeszłości wiele razy. Czasem na nowo przeżywa wzniosłe chwile, a czasem zupełnie błahe. Czasem używa zeszytu z rozmysłem, a czasem zupełnie beztrosko (po alkoholu) trwoni swoje wspomnienia. Gdy odkrywa, że zeszyt odsuwa go od przyjaciół, rodziny i rujnuje mu dobrze zapowiadający się związek - postanawia zużyć wszystkie jego strony, zostawiając sobie jedną na ostatnie chwile życia i zamyka zeszyt w szczelnym pudełku i wciska w najdalszy kąt najgłębszej szafy. Czy jednak zdoła powstrzymać się od powrotu w przeszłość? Czy pozostawi sobie ostatnią kartkę na koniec swojego życia? A może okaże się, że już teraz warto sięgnąć do wspomnienia z nie tak odległej przeszłości, aby dowiedzieć się, gdzie szukać ukochanej, aby uratować ją ze szponów śmierci?

Jeśli ta książka ma nam przypomnieć, że należy żyć dniem dzisiejszym, teraźniejszością, a nie przeszłością, to warto ją przeczytać. Taki jest właśnie jej morał. Prosty, ale nie zawsze oczywisty. A czasem bardzo trudno jest go zastosować w życiu, gdy uparcie powraca się do przeszłości, która była wspaniała lub taka, która przyniosła cierpienie.